« Poprzedni || Opowiadania || Następny »
Odcinek szósty
Podróż do wioski niziołków
Thomas wyskoczył momentalnie spod tego, co zostało po klatce i chwycił energicznie Gavsona. Razem z Jasmine i psem Levisem rzucili się do ucieczki przed zbójami. Levis przyśpieszył i zaczął prowadzić grupę do najbliższej kryjówki, która mogła się wydawać bezpieczną. Mieli oni pięćdziesiąt, może sto metrów przewagi, która wciąż malała, gdyż bandyci byli znacznie szybsi od nich, a Thomas dźwigał na ramieniu Gavsona. Nagle pies wskoczył w krzaki, co za jego przykładem uczynili pozostali bohaterowie. Odnaleźli Levisa wciskającego się do wnętrza spróchniałego pnia, pozostałości po encie, sądząc po jego rozmiarach.
– Brać ich! Nie pozwólcie im uciec! – Krzyczał mężczyzna, uchodzący wśród bandytów za przywódcę.
Okazało się, że musiano ocucić i rozwiązać już dwóch mężczyzn, którzy wcześniej zostali znokautowani, gdyż cała szóstka zeszła ze ścieżki. Zbiry zaczęły przeszukiwać krzaki.
– Zakryjmy wejście do kłody liśćmi i gałązkami, może nie zauważą – szepnął Thomas, po czym Jasmine zapchała wejście do kłody z obydwu stron, ciesząc się z gorliwej pomocy swojego psiaka. I zrobiła to w ostatniej chwili, bo zielonobrody gnom właśnie nadszedł, spojrzał w tę stronę i, nic nie zauważywszy, odszedł trochę dalej.
Po czterdziestu pięciu minutach poszukiwań bandyci z zawiedzionymi minami odeszli, nie znajdując kryjówki bohaterów. Kilku stanęło nieopodal, ale w na tyle bezpiecznej odległości, że bohaterowie mogli niezauważeni wypełznąć z pnia.
– Wreszcie poszli. Ale mieliśmy szczęście – powiedziała Jasmine. – Thomas, postaraj się obudzić Gavsona.
Thomas uderzył Gavsona dłonią w policzek, co spowodowało jego rychłe przebudzenie.
– Gdzie… gdzie ja jestem? – Spytał pozostałych zdziwiony i zmęczony chłopak.
– Zaraz ci wszystko opowiem – usłyszał w swojej głowie głos Levisa.
Minęło piętnaście minut zanim wszyscy poczuli się odprężeni po tej męczącej ucieczce, a pies skończył mówić do Gavsona jemu tylko słyszalnym głosem.
– Co teraz mamy robić? – Wydusiła z siebie w końcu Jasmine. – Przecież nas jest troje plus pies, a wszędzie w okolicy kręcą się bandyci, którzy jak tylko nas zobaczą to natychmiast złapią!
– Powiedz jej, że cztery godziny drogi stąd znajduje się wioska niziołków, którzy mogą nas ukryć i pomóc, jeśli uznają to za stosowne – usłyszał telepatycznie Gavson.
– Levis mówi, że cztery godziny drogi stąd mieszkają niziołki, które być może nam pomogą – powtórzył Jasmine chłopiec.
– No to ruszajmy – odpowiedziała Jasmine, po czym pomogła wstać Thomasowi i razem z nim, Gavsonem i psem Levisem udali się na północ od obozu bandytów.
***
Bohaterowie próbowali iść jak najbardziej ukryci w krzakach, aby zbiry ich nie dopadły, lecz w końcu natrafili na ciernie.
– Mamy wybór. Albo idziemy wśród kolców, albo ryzykujemy, że nas na drodze zauważą i złapią bandyci – stwierdził Thomas.
– Nie mamy wyboru, przez krzaki nie uda nam się iść, a idąc drogą mamy jednak pewne szanse, że się uda. Moim zdaniem powinniśmy iść drogą. Chodźcie! – Wydał komendę Gavson i grupa towarzyszy udała się za nim.
Wszyscy skradali się dobrą godzinę nim doszli do strumienia.
– Tylko nie to! A jak tu będą węże? Albo rekiny? – Spanikował Gavson.
Levis widocznie nie miał zamiaru słuchać bzdur opowiadanych przez Gavsona, bo natychmiast ugryzł go w kostkę, przez co chłopak z bólu i ze strachu wyskoczył do przodu i siłą rozpędu przeskoczył po kamieniach znajdujących się w strumieniu na drugi brzeg.
Po kolejnych dwóch godzinach grupa postanowiła chwilę odpocząć, więc zatrzymali się.
– Chyba jesteśmy już bezpieczni, bo nie widziałem nigdzie żadnych bandytów – odezwał się Thomas.
– Tak, też ich nie zauważyłam. Chyba jesteśmy już bardzo blisko wioski niziołków – odpowiedziała mu Jasmine.
– Ma rację – usłyszał Gavson Levisa w swojej głowie.
– Cicho, chyba coś słyszałem! – Jęknął nagle Thomas, po czym raptownie wstał i zaczął wyglądać czegoś, co mogło okazać się podejrzanie.
– Patrz, tu w krzakach! – Pisnęła Jasmine. Zobaczyła bowiem małą istotę stojącą w cieniu przy wyjściu z krzaków. Istota sięgała około 90 centymetrów wzwyż, miała rumianą skórę i małe, brązowe oczy. Długie, czarne włosy opadały niewiele poniżej jej ramion, a w ręce trzymała nóż. Wszystkich ogarnęło przerażenie, gdyż nie wiedzieli, co to jest. W ich oczach dało się zauważyć strach. Nagle stworzenie wyszło z cienia…
Autor: Orbes
« Poprzedni || Opowiadania || Następny »